Architektura XVI i XVII wieku
województwa ruskiego.
Siedziby szlacheckie, zagrody wiejskie, założenia miejskie.
Tytułem wstępu
Złoty wiek I Rzeczpospolitej to krótki okres w historii naszego Kraju, który owocował rozkwitem sztuk wszelakich, w tym architektury, która zasłużyła w portalu Wikipedia na własne hasło – polski styl renesansowy. Okres ten zaczynał się z początkami wieku XVI, a został przekreślony przez wydarzenia jakie wstrząsnęły Polską w połowie XVII wieku i zakończyły się rozbiorami w wieku XVIII.

Rysunek 1. Fasada wewnętrza Kaplicy Zygmuntowskiej na Wawelu. Grafika pobrana ze strony: Złoty wiek w Polsce – daty, rozwój gospodarczy, polityka zagraniczna, sukcesy (kronikidziejow.pl). Domena publiczna, dostęp M. Gransicki 2023 r.
Był to czas wzrostu znaczenia naszego Państwa w Europie, czas gdy można było w naszych progach szukać tego co dziś zmusza nas do emigracji, możliwości rozwoju osobistego i wolności własnych poglądów. Czas o tyle szczęśliwy o ile tragicznie zakończony, gdy jego dorobek szwedzkie okręty wywoziły nie tylko do swej macierzy – pewnie było warto! Stąd wynika wniosek, że poziom architektury w naszym kraju musiał być niezwykle wysoki, a jego owoce stanowiły przedmiot pożądania dla najemnych armii szwedzkich, której oficerami byli mieszkańcy Skandynawii oraz zachodniej Europy.

Rysunek 2. Wieża ratuszowa i Sukiennice na Karkowskim rynku. Fotografia pobrana ze strony: Architektura Zamościa, Sandomierza i Kazimierza nad Wisłą. Perły polskiego renesansu | FOVEO TECH. Domena publiczna, dostęp M. Gransicki 2023 r.
O architekturze polskiego renesansu napisano bardzo dużo – było o czym pisać! Rozkwit miast, powstanie modelowych rozwiązań – Zamościa i Żółkwi stanowiły powód do dumy. Zwraca się uwagę, że za przykładem zamków królewskich szły siedziby arystokratyczne projektowane przez najlepszych architektów ówczesnej Europy. Sprowadzaliśmy do Kraju wzorce z najlepszych europejskich pracowni[1].

Rysunek 3. Medal Zygmunta Augusta autorstwa Jana Marii Padovano. Domena publiczna, dostęp M. Gransicki 2023 r.
Sielskie krajobrazy
Stosunkowo mało wiemy o tym, co działo się wtedy na wsi. Jednak pamiątek tamtych czasów do naszych czasów dotrwało dużo. Niepozorne dworki z tego okresu odeszły w niepamięć, wymazane przez wojenne zawieruchy, pozostały murowane siedziby szlacheckie i magnackie – oczywiście przetrwały najbardziej okazałe obiekty w postaci pałaców, których urok jest niezaprzeczalny.

Rysunek 4. Chałupa wiejska z Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku. Fot. M. Gransicki 2015 r.
W Złotym Wieku Rzeczpospolitej zaczął się też zły okres dla wsi. Ucisk w majątkach szlacheckich w formie pańszczyzny zdawał się mimo wzrastającej produkcji rolnej powoli zakłócać sielankową atmosferę polskich siół, doprowadzając do migracji ludności wiejskiej z tych regionów, w których pańszczyzna zaczęła doskwierać najbardziej, do okolic gdzie gospodarka folwarczna nie była tak dotkliwa. Między innymi taką enklawą było wielkie Województwo Ruskie obejmujące swymi granicami Pogórze Karpackie i Karpaty. Miejsca te stworzyły własną kulturę o innym obliczu niż w innych stronach olbrzymiej liczącej milion kilometrów kwadratowych potężnej Rzeczpospolitej Obojga Narodów.

Rysunek 5. Rzeczpospolita Obojga Narodów w pierwszej połowie XVII wieku. Mapa ze strony: Podział administracyjny I RP – Podział administracyjny I Rzeczypospolitej – Wikipedia, wolna encyklopedia. Domena publiczna, dostęp M. Gransicki 2023 r.
Być może przez swoje położenie i ukształtowanie na rubieżach południowych z dzikimi ostępami górskich ostoi musiano tu rządzić się zupełnie inaczej niż na dostępnych nizinach. Inna była struktura narodowościowa – być może pierwotna kultura słowiańska przetrwała tu do dziś. Inne było prawo osadnicze – wydaje się, że europejskie regulacje po prostu nie pasowały do realiów, stąd na Zamku w Sanoku równolegle funkcjonowały Prawo Magdeburskie i Prawo Wołoskie. Gospodarka rolna przypominała chyba pierwotne zasady ujarzmiania dzikiej górskiej przyrody i zapewne pasowała pasterskim plemionom wołoskim, które ściągały do spokojnej Rzeczpospolitej przed naporem Imperium Osmańskiego, wprowadzając nowe wartości i niespotykane gdzie indziej zjawiska społeczne. Nie było tu łatwo przetrwać, nie było czytelnych zasad gospodarowania ze względu na nieobliczalność zjawisk klimatycznych i niepewność losu niesioną przez dzikich mieszkańców pogranicza górskiego. Wsie powstawały i dostosowywały się praw przyrody, miasta, nawet niewielki dbały o bezpieczeństwo budując drogie obwarowania, albo musiały liczyć się z możliwością najazdu i zniszczeń nawet ze strony nominalnych obrońców prawa i porządku – szlachty i magnatów. Jakże nie wspomnieć o Sobiepanie Łańcuckim, często nazywanym Diabłem – Stanisławie z Nowego Żmigrodu Stadnickim. A jednak i ta kraina rozkwitała, szczególnie po katastrofalnym najeździe wojsk węgierskich Tomasza Tarczaja pod koniec XV wieku. Niejednokrotnie miasta i wsie musiały odradzać się z popiołów wchodząc wielkimi krokami w dobę renesansu.
Niezwykle ciekawie prezentuje się w tej materii szczególnie jedno, dobrze mi znane miasteczko – Jaśliska – stolica biskupiego klucza w dawnej Ziemi Bieckiej, ostoja polskości w morzu żywiołu ruskiego. Historycy piszący o tym niegdyś warownym mieście, a dziś gminie wiejskiej powiatu krośnieńskiego, województwa podkarpackiego, nieraz używają wobec niego sformułowania: „polska wyspa w morzu Rusi”. Pradawna jak się zdaje osada zniknęła pod toporami i żagwiami Węgrzynów, którzy być może odtworzyli stary i nieużywany szlak komunikacyjny z Węgier do Polski przez przełęcz Beskid nad Czeremchą, zaskakujący tym odważnym krokiem obrońców polskich granic, którzy oczekiwali wroga zupełnie gdzie indziej. Na miejscu starego grodziska po zniszczeniach wojennych pojawia się renesansowe miasto rynkowe z imponującej wielkości piwnicami i uporządkowanym układem urbanistycznym. Miasto otoczone wysokimi murami obronnymi z warownymi bramami i starożytnym Wieżyskiem, które mogło być stołbem z pierwotnego grodu, który przetrwał jako kamienna budowla feralny najazd. Lokowane na mocy przywileju króla Kazimierza Wielkiego miasto prywatne rozwijało się powoli i bez większej energii, za to objęte mecenatem Biskupów Przemyskich, można rzec „ruszyło z miejsca”. Absurdalnie bodźcem do błyskotliwego rozkwitu stały się zniszczenia wojenne i okazja by wszystko zacząć od nowa i tak się stało! Prawdopodobnie zmieniono tam wszystko, nawet pierwotną lokalizację. Miasto wykwitło na szlaku węgierskim, odtworzonym i udrożnionym stając się ważnym ośrodkiem na szlaku winnym z Węgier. Nabrało znaczenia do tego stopnia, że kupcy z Jaślisk mieli swoje posiadłości i winnice na ówczesnych Węgrzech i mogło konkurować z większym i starszym Rymanowem nie wspominając o borykającą się z wewnętrznymi konfliktami Duklą. Za Jaśliskami był już tajemniczy przestwór dzikiego Bieszczadu z Beskidnikami, Tołhajami, z którymi walczyli nie tylko Balowie za pomocą Smolarzy, a także niedźwiedziami, które potrafiły zagrażać kupieckim karawanom!
Miasteczka Województwa Ruskiego – Jaśliska w Ziemi Bieckiej
Jak wyglądało to miasto z mgieł?

Rysunek 6. Jaśliska od strony północnej o świcie. Marzę by naszkicować jak mogły wyglądać przed wiekami… nigdy nie ma czasu. Fotografia z nieznanego źródła. Domena publiczna, dostęp M. Gransicki 2017 r.
Urokliwy ryneczek jeszcze dziś daje wyobrażenie jak mógł wyglądać przed wiekami, choć dostatnie kupiecki domy rynkowe dawno już zmieniły swoje oblicze, a obecny ratusz w niczym już nie przypomina dawnego – tego drewnianego, który został zastąpiony murowaną karczmą jakich kilka jeszcze przetrwało w naszym beskidzkim krajobrazie[2].

Rysunek 7. Jaśliska na płaskiej wysoczyźnie miedzy górami. Fotografia pobrana ze strony: Jaśliska – podkarpackie Hollywood na końcu świata – ePodkarpacie.com. Domena publiczna, dostęp M. Gransicki 2023 r.
Za czasów swej świetności, której cienie opisują lustratorzy przemyskiego Arcybiskupa Wacława Hieronima Sierakowskiego, którzy drobiazgowo opisali słowami stan zachowania, również w odniesieniu do ilości, zabudowań starego, zrujnowanego już miasta.

Rysunek 8. Wizja artystyczna południowej pierzei rynku w Jaśliskach. Rysował M. Gransicki 2015 r.
Stąd możemy oczami wyobraźni zobaczyć popękane mury wysokiego Wieżyska flankującego miasto do strony rzecznej skarpy nad błoniami, zawaloną piętrową Bramę Dalejowską, nowy kościół murowany wznoszony w miejscu starego drewnianego, który zajął miejsce w sercu małego rynku, tuż przy Bramie Węgierskiej… po trzeciej bramie nie ma już śladu poza ruinami, a nawet murowane kamienice nie są tymi samymi budynkami, które podnosiły prestiż miasta w XVI wieku.

Rysunek 9. Wieżysko w Jaśliskach wg opisu z Lustracji biskupa Sierakowskiego z końca XVIII wieku. Rysował M. Gransicki 2014 r.
Można się domyślać istnienia śladów domu wójtowskiego w murach tzw. Starej Szkoły przy rynku z dostępnymi zabytkowymi piwnicami, do których jak głosi legenda można było od zaplecza wjechać wozem. Akurat tu nie zgodzę się z legendą, bo owe monumentalne niemal lochy odnalazłem – jak mi się zdaje – na działce sąsiedniej, bowiem właśnie tam pod wiejskim sklepikiem zachowały się mroczne komory w wieloelementowym zespole o wymiarach większych niż te pod szkołą, czy rynkowym „nibyratuszem”.

Rysunek 10. Wizja artystyczna pierzei północnej tzw. „Małego Rynku” w Jaśliskach w połowie XIX wieku. Rysował M. Gransicki

Rysunek 11. Wizja artystyczna karczmy w Jaśliskach zbudowanej na miejscu starego, drewnianego ratusza. Rysował M. Gransicki 2018 r.
To miasto na lekkim skłonie płaskowyżu rozłożyło swoje centrum w postaci podcieniowego rynku z kilkudziesięcioma domami, karczmami i ratusze w samym sercu placu. Od rynku zaś rozchodziły się gęsto zabudowane uliczki Dalejowska, Węgierska, Wolańska – każda zakończona warowną bramą oraz Do Wieżyska, która prowadziła wprost do wspomnianej baszty w okole murów obronnych. Jakie były te domy? Jak na dzisiejsze wiejskie realia obszerne z sieniami przejazdowymi, prowadzącymi na zaplecza zabudowy. Niektóre stykały się ze sobą inne oddzielone były od siebie wilgotnymi i mrocznymi miedzuchami.

Rysunek 12. Wizja artystyczna jednego z domów przyrynkowych w Jaśliskach. Rysował M. Gransicki 2014 r.
Kolory dawno już zmyły deszcze i szarugi, wypaliło słońce i zabrała… bieda. Niewątpliwie wraz z upadkiem Rzeczpospolitej, Jaśliska podzieliły jej losy – miasto się zmieniło, by w efekcie zostać zdegradowane do statusu wsi, jak wiele im podobnych na Podkarpaciu i nie tylko. Dziś podcieni w Jaśliskach już nie ma, ale może jeszcze powrócą – a wiatry wieją sprzyjające i dzięki energii miejscowych Władz i Społeczności ryneczek znowu nabiera kolorów i nowego klimatu! Nie tego bynajmniej z filmów „Wino truskawkowe” i „Boże ciało” i bardzo dobrze – to nie jest prowincjonalny „grajdołek”, ale odradzające się miasteczko z ambicjami, na które ciężko pracuje! Dobry przykład.

Rysunek 13. Wizja artystyczna Wieżyska w Jaśliskach w XVII wieku w ciągu murów obronnych miasta. Rysował M. Gransicki 2018 r.
Tych małych miast było więcej – dużo więcej. Często są dziś zdegradowane do roli wsi, powoli ustępują nieuchronnym zmianom funkcjonalnym, a swoje maleńkie nieraz ryneczki – ledwo czytelne w rozbuchanej XX wiecznej strukturze – oddają we władanie wszechwładnej nowoczesnej urbanistyce bezładu i formalnych zapisów nie mających nic wspólnego z dawną uporządkowaną sztuką kształtowania funkcji ośrodków miejskich i wiejskich. Dzisiaj liczy się ekonomia, a nie sztuka. Wartość wizualną i funkcjonalną starych miast obrazuje ruch turystyczny w takim miastach jak Lipnica Murowana, Kalwaria Zebrzydowska, Próchnik czy nawet Dębowiec, przyciągająca starym klimatem i zabytkowymi układami. To coś znaczy, to nie tylko sentyment do starych czasów!
Starej wsi czar, a co tam na zagrodzie słychać

Rysunek 14. Wizja artystyczna modelowej zagrody skopiowanej z mapy katastralnej z połowy XIX wieku z zasobów Archiwum Państwowego w Przemyślu. Rysował M. Gransicki 2022 r.
W Jaśliskach istniał kiedyś dwór biskupi. Gdzie i jak wyglądał? Któż to wie? Może była to kamienica, której schedę przejęła Stara Szkoła, a może folwark z Mapy Miega[3], takich jakich wiele było w całej okolicy. Szlacheckich majątków wiejskich tworzących najbarwniejsza kartę Rzeczpospolitej Szlacheckiej. Podstawę utrzymania tych dworów tworzyły gospodarstwa wiejskie wolnych kmieci, czynszowników i „pańszczyźniaków”. Na pytanie jak one wyglądały mogą nam więcej powiedzieć mapy powołanego wcześniej internetowego wydawnictwa Arcanum[4]. Musimy przeanalizować jednak co one przedstawiają[5], nie jest to takie proste, ani oczywiste. Potocznie nazywane Mapami Miega obmiary z XVIII wieku miały udokumentować stan przejętych przez cesarstwo Austrii terenów. Mówi się o nich, że są bardzo dokładne – nie umiem się do tego stwierdzenia odnieść autorytarnie – mam zbyt małą wiedze na ten temat, kraj się zmieniał, co widać na kolejnych edycjach pomiarów wojskowych. Dziś mamy do dyspozycji jeszcze inny – precyzyjniejszy pomiar, z którego można wynieść jeszcze więcej – nawet wielkości budynków i materiał (z pewną tolerancją błędu) z jakiego były zbudowane. Mapy katastralne z połowy XIX wieku. Oba te opracowania sporządzone przez zaborcę stanowią dziś chyba ostatnią pamiątkę po reliktach historycznej zabudowy wsi karpackiej – zupełnie innej niż dzisiejsza. Z map – szczególnie tych najstarszych[6], można zbudować obraz wsi w Karpatach w formie zbliżonej do tej z regionu Maramuresz w dzisiejszej Rumunii, również pod względem wizualnym.

Rysunek 15. Bramy Maramuresz. Czy takie same zdobiły wjazdy do naszych zagród? Fotografia przekazana przez Pana Jacka Wnuka (KarpatyWschodnie.pl)
W Karpatach dominują zespoły zabudowy zagrodowej, składającej się z wielu budynków, a nie przedstawianej w sanockim Muzeum Budownictwa Ludowego tzw. zagrody „pod jednym dachem”. To moim zdaniem, spuścizna czasów „biedy galicyjskiej”, gdy zubożenie ludności doprowadziło do konieczności zmieszczenia wszystkich funkcji w najprostszej i najtańszej formie budynku. Właśnie te najstarsze pomiary stanowią ostatnią pamiątkę po dawnych czasach, a pochodzące z połowy XIX wieku tzw. „katastry” obrazują skalę zmian jakie nastąpiły po niespełna stu latach i ukazują ewolucję zespołów zabudowy w naszych wsiach. Na Katastrze zagrody, tak jak i dziś jeszcze są spotykane, ale już nie dominują w krajobrazie.

Rysunek 16. Schemat zagrody wiejskiej zrekonstruowanej na podstawie mapy katastralnej z połowy XIX wieku z zasobów Archiwum Państwowego w Przemyślu. Rysował M. Gransicki 2022 r.
Dziś zwarte zespoły zagrodowej zabudowy wiejskiej poza nielicznymi enklawami i „ostańcami” możemy oglądać już tylko w tych okolicach Rumunii, do których działania wojenne nie docierały – takim żywym skansenem pozostał region Maramuresz i tam możemy oglądać jeszcze oryginalne przykłady zabudowań zbliżonych do wołoskiej wsi karpackiej sprzed wieków, z bramami wjazdowymi do okołów zabudowań i strzelistymi jeszcze nieraz „kopertowymi” dachami. Oryginalna polska wieś z okresu Złotego Wieku bezpowrotnie odeszła w przeszłość zmieciona wichrami Pierwszej i Drugiej Wojny Światowej oraz prądowi zmiany drewnianej zabudowy na murowaną w okresie tzw. „peerelu”. Niewątpliwie ukształtowana przez naturę karpacka wieś została zdetronizowana przez „planowanie” odgórne i inżynierię drugiej połowy XX wieku, która zastąpiła trzeźwe myślenie i empiryczne doświadczenie przeświadczeniem o panowaniu człowieka nad siłami natury. Można rzec, że zarzuciliśmy uporządkowaną tradycję na rzecz swobody kształtowania zabudowań, nieraz graniczącej z bałaganem i bezmyślnością. Wieki doświadczeń i pokory wobec sił natury ustąpiły przekonaniu, że je ujarzmiliśmy – czy tak jest w rzeczywistości? Co zrobić z masą starzejących się murowanych zabudowań mieszkalnych i gospodarczych, które co prawda, wydają się być trwałe i niemal niezniszczalne, ale są nieadekwatne do zmieniających się oczekiwań funkcjonalnych, niewygodne i trudne do modernizacji. Co zrobimy z domami, które już nam się nie podobają i nie są już ani ekonomiczne, ani wygodne. Starą drewnianą zabudowę można było wykorzystać – jak to mówią – do cna! A co z nową, murowaną z betonowymi stropami? Naturalne, historyczne budownictwo tryumfuje, ot choćby dlatego, że stare formy powracają – czyż nowoczesny „stodoła” mieszkalna nie cieszy się obecnie powodzeniem na rynku projektowym? O zagrodach słuch zaginął i rzadko kto myśli, nie tylko o nowym domu, ale o całym zespole zabudowy, a przecież kiedyś mówiło się: „szlachci na zagrodzie, równy wojewodzie” – w tej starej zasadzie budowlanej jest coś szlachetnego. Zagroda regionalna to hasło ze słownika i muzeów na wolnym powietrzu, może warto do niej wrócić. Wszak regionalizm jest znów w modzie, ale to już nie ten sam, stworzony przez samą naturę. A jak się ma do tego natura Człowieka opowiem w następnym rozdziale.
Natura człowieka – natura domu, szlacheckie porządki

Rysunek 17. Wizja artystyczna przykładowego dworu wiejskiego. Rysował z wyobraźni M. Gransicki 2023 r.
Nie można odebrać współczesnej zabudowie elegancji – oczywiście nie we wszystkich przypadkach. Posługuję się często taką tezą: nawet najpiękniejszy dom traci na uroku w złym towarzystwie. Architektura ma w sobie coś co nas ogranicza – porządek form. Musi być proporcjonalna i stonowana, jednak nie może być oceniana w oderwaniu od sąsiedztwa – od kontekstu krajobrazowego. Kolejne ograniczenie. A człowiek? Nie lubi być ograniczany, nie lubi – szczególnie Polak – zakazów, nakazów i regulacji. Irytują nas – „wolnoć Tomku w swoim domku”. Tworzymy opracowania planistyczne, które z pozoru porządkują chaos jaki zrodził się wokół nas, ale ten bałagan wynika przecież z naszych własnych działań. To znaczy, że coś jest nie tak z naszą wolnością, z naszym postrzeganiem porządku. Pewnie dlatego musimy jechać za naszą granicę by pozachwycać się architekturą, ładem przestrzennym lub urokliwym bałaganem – nawet go nie spostrzegając. Grunt że jest to coś nowego, innego, „zachodniego” tzn. lepszego niż nasze „dziadostwo”. Niespecjalnie jesteśmy dumni z tego gdzie mieszkamy, nie bardzo lubimy to co jest wokół nas. Nie widuję artykułów, które przedstawiają nasz Kraj jako przykład do naśladowania w Architekturze dla Europy. Gdzieś tam pojawia się w dyskusjach Nowa Huta, jako współczesny powrót do porządku w architekturze współczesnej. Ale przecież kiedyś tak nie było – bo pojawiły się miasta idealne – Zamość czy Żółkiew. To były śmiałe projekty wykonywane przez najlepszych europejskich Architektów. Spacerując po Zamościu zastanawiałem się nad zasadą „Cita ideale”, bo przecież nie jest on zbudowany „od linijki”, nie jest taki idealny. Bo pewnie nie chodziło tu o słowo sugerujące „ideał”, ale „idee”, a to nie to samo. Idea bowiem to pomysł, a nie koniecznie doskonałość – choć akurat w przypadku omawianych miast znajdujemy dążenie do ówczesnej perfekcji. Taki pomysł jest w przypadku Zamościa z całą pewnością zauważalny. Tak samo w przypadku zabudowań dworskich. Opowieść o polskim dworze z drugiej połowy XVII wieku znajdziemy w wydawnictwie pod tytułem: „Krotka nauka budownicza Dworow, Pałacow, Zamkow podług Nieba y zwyczaiu Polskiego”, nieautoryzowanym, a wydanym w 1669 roku w Wydawnictwie: „U Wdowy u dźiedźicow Andrzeia Piotrowczyka” (pisownia oryginalna), które jest przypisywana Łukaszowi Opalińskiemu Marszałkowi Nadwornemu Koronnemu Rzeczpospolitej.

Rysunek 18. Wizja artystyczna drewnianego dworu w Polance koło Krosna (na podstawie legendy). Rysował M. Gransicki 2022 r.
Autor opisuje zwyczaje budowlane w Polsce szlacheckiej, zwracając uwagę również na znaczenie i formę zabudowań dworskich, a nawet na wysokościowe położenie dworu w stosunku do reszty wsi, która ma „dawać baczenie na to, co w majątku słychać”. Dwór bowiem, to nie jest budynek z portykiem kolumnowym, to większe założenie.

Rysunek 19. Założenie dworskie w Krościenku Wyżnym koło Krosna wg mapy katastralnej z zasobów Archiwum Państwowego w Przemyślu. Rysował M. Gransicki 2022 r.
A czym jest dwór jako taki? Tylko domem czy dystyngowanym stylem bycia? Raczej to drugie, bo wszak niesie ze sobą dostojeństwo i powagę, poczucie bezpieczeństwa i dumy z wieków tradycji! Jest żywym przykładem dawnego złotego wieku świetności Wielkiej Rzeczpospolitej! Jest domem rycerskim, czasami skromnym, ale zawsze jest świątynią polskiej tradycji z lepszych czasów, bo zrodził się ze wspólnego pożytku, a nie tylko interesu wybranych. Wsi spokojna, wsi wesoła, kto Twój urok wyrzec zdoła!? Czy to opis miejsca, które skrywało cierpienia i niedolę, czy wielki Poeta mógłby tak pisać gdyby za płotem widział nędzę i skrajne ubóstwo? Pewnie inaczej wyglądała wieś za czasów Złotej Polskiej Ery? Pewnie inne niż późniejsze pańszczyźniane zasady rządziły jej losami, pewnie inaczej układał się dzień z życia kmiecej rodziny. Przecież tych perełek wiejskiej architektury nie budowali ludzie pędzeni batogami do pracy, pewnie nie tylko posesjonat był z niego dumny, może dwór stanowił kiedyś powód dumy również wiejskiej społeczności, bez której rycerz-szlachcic nic nie znaczył. Gdzieś w historii nadszedł kres tej sielskiej atmosfery. A szkoda, bo gdyby duch wspólnoty i solidarności przetrwał, to może Polska nie doczekałaby się rozbiorów. Kto to dziś może stwierdzić?

Dwór przepadł jako zjawisko popularne, jako serce wsi, przepadł nie tylko on, ale też i cały obraz dostatniej wsi zmieniając się w chaotyczny bałagan i murowany bezład. Dziś już nie ma starych siół, a tek których resztki przetrwały stały się muzeami tradycji innych czasów i już nie uprawia się w nich pól tak jak kiedyś, nie spacerują po nich kury i gęsi, nie chrumkają po swojemu świnki, nie widać już pasących się pięknych rumaków i wozów z sianem. Dziś te relikty dawnego uroku zasiedlają Ci, którzy potrafią docenić ich nieprzemijalny urok. Lipnica Murowana, Kalwaria Pacławska i Pacław, Lanckorona czy Mrzygłód to jednak małe urokliwe miasteczka. Namiastką takiej wsi wypełnionej niezwykłym duchem są Juszki na Kaszubach nieopodal pięknej Kościerzyny. Tam czas się zatrzymał, ale nie była to wieś o jakiej mówimy na południu, wieś szlachecka ze swoim zorganizowanym porządkiem. W dawnym Województwie Ruskim dwór wiódł prym i strzegł swoich włości.
Wiejska warownia

Rysunek 20. Wizja artystyczna zespołu zabudowy dworskiej w wersji obronnej. Rysunek z wyobraźni wg opisu współczesnego M. Gransicki 2023 r.
Niezwykła forteczka z mgieł wieków. Gdy powstawał Chreptiów do słynnej epopei sienkiewiczowskiej przeniesionej na ekran, pewnie nikt nie spodziewał się tego, że stanie się formalnym powrotem do przeszłości i być może uwieczni w kulturze masowej kresowe stanice. Być może gdyby nie Sienkiewicz i jego „Pan Wołodyjowski”, te zagubione w stepach ziemno-drewniane warownie mogłyby zupełnie zniknąć z pamięci kultury masowej i zanurzyć się z dachem w mrok dziejów, o których być może wielu pragnie zapomnieć. A w naszych stronach? Jak to było na dzisiejszym Podkarpaciu?
Może nie na darmo z naszych stron pochodzi wiele postaci awanturników? W tych górach jurysdykcja prawna była z całą pewnością utrudniona, przez masę kryjówek, w których można było zniknąć i przeczekać pierwszy gniew, opłacić się i jako tako uregulować zatargi lub zgoła nająć takich, którzy uciszyli zagniewanego. Czasami „na amen”. Zbójectwo wszak kwitło w tych naszych górskich ostępach. Może nie przypadkowe są zachowane do naszych czasów owalne formy wokół potwierdzonych dworów, które wychynęły na świtało dzienne w dobie dostępu do platformy Lidar. Gdybyśmy jeszcze dwie dekady temu spacerowali okiem po ekranie, trudno byłoby dostrzec choćby domniemane fortalicjum na wjeździe do klucza kobylańskiego. Szkoda, że po naszych dworach nie ostała się jakaś tajemnicza „aura”, którą cudowne urządzenia XXI wieku byłyby w stanie uchwycić… wielka szkoda. Spróbujmy pomarzyć i odtworzyć, wywołać z mroków przeszłości siedzibę szlachecką pośród wzgórz Beskidu, a na wstępie zanim ją pokażemy, przeanalizujmy co w sobie kryła.
Może wcześniej należałoby zastanowić się czym dla wsi była dwór i Jak powstawała wieś? Nie brała się wszak z niczego, coś było powodem jej powstania.
Czy wieś powstawała na tzw. „surowym korzeniu”. Z całą pewnością kiedyś… bardzo dawno był taki surowy początek, polegający zapewne na wycięciu lasu i przygotowaniu ziemi pod uprawy, ale opisanie tych pradziejów pozostawmy innym historykom. Wieś szlachecka Złotej Ery I Rzeczpospolitej to już w porównaniu do pradziejów nowa historia, niemal współczesna. Jak w takim razie wyglądały ziemie dawnej Ziemi Ruskiej, które znalazły się w granicach Korony. Czy była to pierwotna puszcza karpacka? Chyba nie! Po wielu latach studiów mniej lub bardziej zaawansowanych skłaniam się ku twierdzeniom, że te ziemie od wieków – może nawet tysiącleci – były zamieszkałe i zmieniały tak naprawdę tylko nazwy, przynależność polityczną i wygląd pod wpływem licznych wydarzeń historii, która jak kiedyś powiedziano: „lubi chadzać tymi górami”[7]. Ludy napływające w Karpaty mieszały się ze sobą, tworząc w końcu wielki tygiel etniczny. W czasach po chrzcie Polski najważniejszym wątkiem tych wędrówek było przybycie w Beskidy plemion Wołoskich, które choćby przez posiadanie własnego prawa, nie mogły być dzikie i prymitywne, a prawo to w naszej perspektywie wydawało się idealne dla lokowania wsi ustępując prawu niemieckiemu w przypadku lokowania miast i miasteczek. Wołosi – kim byli? Znów chciałbym pominąć ten wątek. Należałoby w przypadku tego artykułu wyjaśnić raczej czym była szlachta polska, ale i to zbyt długa dywagacja by ją tu przytaczać lub analizować. Po krótce można przedstawić za to wieś szlachecką lub wieś po prostu.
Nie wyglądała tak jak dziś. Możemy to twierdzić na podstawie analizy opisów lub bardziej czytelnych map. Jednak dokumentów kartograficznych z interesującego nas okresu jest mało, a jeżeli już są, to zapewne bardzo rzadko zajmują się małym nieistotnym dla kraju siołem – a już na pewno nie w Beskidzkich ubogich i trudnodostępnych dolinach. Z dostępnych opisów[8] szlacheckiej wsi niewiele możemy wywnioskować. Można przypuszczać, że mogła liczyć kilka, kilkanaście zabudowań w zależności od uwarunkowań mniej lub bardziej sprzyjających okoliczności przyrody. Wieś karpacka, myślę, że z całym przekonaniem mogę to napisać, była podporządkowana ukształtowaniu terenu, którego walory wykorzystywała w całej pełni, układając się wzdłuż cieków wodnych – strumieni i rzek, które były ich życiodajnymi arteriami. Powolutku ujarzmiano siły natury zdobywając na lasach większe pola upraw i wypasów, oddalając niebezpieczeństwo jakie czyhało w dzikiej puszczy, od domostw i łąk wiejskich. Wody płynące zapędzano do pracy kopiąc kanały licznych „młynówek” by swoja siłą napędzały koła młyńskie, zakładano stawy rybne, a czasem wypełniano fosy i rozlewano je na podejściach do grodów lub obronnych dworów by utrudnić dostęp. Życie było zgodne z naturą i wykorzystywało je w o wiele większym stopniu niż dziś. Życie zależało od kaprysów natury. Jan Kochanowski, którego już cytowałem pisze również o trudach, jakie niesie za sobą praca na wsi, bo bez pracy brakowało nie tylko kołaczy, ale nie było można w ogóle przeżyć. Śmierć czaiła się wszędzie. Od leśnego zwierza, złego człowieka i zimowych zawieruch. Postać grupy zabudowy i pojedynczej wiejskiej zagrody została wyszlifowana, przez te wszystkie zjawiska. Wieś się do nich dostosowała. Nie była w stanie oprzeć się nie tylko zbrojnym najazdom, ale i sąsiedzkim zatargom, których niestety nie brakowało. Na to jej nie przygotowywano -był to wysiłek przenoszący możliwości małej wsi, ale także większości niewielkich miast. Gdy zagrożenie było zbyt duże pozostawała ucieczka… a jeżeli tak to dokąd? Być może dlatego kościoły otaczały kamienne mury, być może też i dwory były w stanie bronić się przed większą siłą.

Rysunek 21. Koncepcja układu zespołu zabudowy dworu obronnego. Rysunek z wyobraźni wg opisu współczesnego M. Gransicki 2023 r.
Ciekawym przykładem miejscowości, która „zaczynała” się dworem są Łęki Dukielskie. Na nich chciałem oprzeć nasze rozważania na temat znaczenia dworu dla starego sioła. Łęki Dukielskie należą do tzw. „Klucza Kobylańskiego”, którego zarządcą był Janusz Suchywilk, kanclerz królewski na dworze Króla Kazimierza Wielkiego, który po rodzicach miał odziedziczyć ten znaczący majątek[9]. W skład Klucza wchodziły wsie o znaczącym obszarze – Kobylany, Łęki Dukielskie (być może kiedyś nazywane Łąkami), Sulistrowa, Nadole (od strony Dukli), być może samo miasto Dukla, Makowiska, Draganowa, Głojsce, Iwla, Chyrowa, Mszana oraz Sadki[10]. Najbardziej interesujący w tym złożonym zespole był podjazd od strony Nadola, który rozpoczynał się domniemanym dworem warownym, za którym rozciągały się zabudowania wsi Łąki (dziś Łęki Dukielskie), prowadząc do centralnego ośrodka majątku jakim były Kobylany, a dopiero potem dalej do pozostałych miejscowości graniczących ze sobą niejako na osi komunikacyjnej[11]. Można w tej sytuacji rzec, że dwór ewidentnie strzegł dostępu do rozległego majątku obejmującego doliny śródgórskie. Jak się zdaje na podstawie analizy map z XVIII wieku, struktura majątku przetrwała wieki ze swoim centralnym ośrodkiem, bowiem poza Łękami i Kobylanami nie znajdujemy śladów innych dworów niż centralny[12] oraz łęczański, który mógł pełnić rolę pomocniczą jako twierdza strzegąca wjazdu do majątku. Należałoby przypuszczać, że podobne obiekty mogły być zlokalizowane na drugim „końcu” majątku w Mszanie, ale nie udało się go zidentyfikować i odnaleźć na platformie Lidar[13]. Wydaje mi się, że po tym długim wstępie można już zakołatać do bramy dworu, na rozwinięcie historii Klucza Kobylańskiego potrzeba kolejnej konferencji naukowej bo na to zasługuje!
Od kordegardy zaczynamy
Co oznacza ta niezwykła nazwa? Pochodzi z języka francuskiego. W Galicji mówiło się na ten budynek z niemiecka: „odwach”, a po naszemu była to po prostu wartownia. Takdoszliśmy do najprostszego wytłumaczenia, jakim jest dom warty lub jeszcze lepiej – załogi zamku, lub twierdzy. Również naszego obronnego dworu, który był odmianą nowożytnej, wiejskiej warowni. Choć przykładów wartowni przetrwało wiele do naszych czasów, największe wrażenie uczyniła na mnie rycina zniszczonego w 1915 roku zespołu bramnego na wjeździe do dworu w Paplinie[14]. Ten obiekt ma w sobie coś… „sarmackiego” – monumentalnego. Po co wartowni wieża-sygnaturka? Jak sama nazwa mówi – do przekazywania sygnałów dźwiękowych. Wezwań na posiłek? w razie pożaru we wsi? Każdego możliwego napadu – któż to wie?

Rysunek 22. Brama do dworu w Paplinie przed 1915 rokiem. Domena publiczna grafiki wydawnictwa Kłosy z 1869 r. Dostęp M. Gransicki 2023 r.
Kto wchodził w skład załogi dworu? Znajdzie się pewnie wiele źródeł, z których można się tego dowiedzieć, ale ja zakładam, że mogła być to organizacja przypominająca współczesną Ochotniczą Straż Pożarną – na wezwanie dzwonu kościelnego lub dworskiego, kto tylko mógł, szukał schronienia za umocnieniami i chwytał za broń zgromadzoną w wartowni. Tradycja się nie zmieniła, a tylko charakter wezwań i działań.

Rysunek 23. Wizja artystyczna dworu w Zamku w Baligrodzie. Rysował wg opisu z wyobraźni M. Gransicki 2019 r.
Za wartownią mogła otwierać się otwarta przestrzeń zwana na zamkach majdanem – tak samo było w nowożytnych twierdzach, gdzie na majdanie ćwiczono musztrę oddziałów. Niewiele się zmieniło. W skład zabudowań wiejskich dworów wchodziły spichlerze – często bardzo obszerne, murowane, lub częściowo murowane budynki[15] z otaczającymi obiekt rozbudowanymi podcieniami. W opisie nieistniejącego zamku w Baligrodzie mowa jest o osobnym budynku kuchni, zapewne w obejściu właściwego dworu znalazłaby się również kuźnia, oficyna – osobny dom rządcy majątku[16] przy większej posiadłości, w założeniu dworskim w Krościenku Wyżnym pod Krosnem istniała kaplica dworska, tak samo jak w parku dworskim w Dukli[17]. Wydaje się, że program funkcjonalny zabudowań dworskich uzależniony był i dostosowany do charakteru i potrzeb samego majątku. Wszak nie musiał on ograniczać się do jednej wsi, a obejmował ich grupę tworząc strukturę podobną do omawianego wcześniej „Klucza Kobylańskiego”, zwiększając potrzeby funkcjonalne całego założenia[18].
Na tzw. mapach Miega[19], już w XVIII wieku pojawiają towarzyszące dworom i wiejskim pałacykom obszerne założenia ogrodowe – widzimy je m.in. w Iwoniczu, Dukli i Dębowcu. Czy możemy założyć, że eleganckie dworskie ogrody stanowiły część składową dworskich zabudowań – chyba tak! Stąd wydaje się celowym wprowadzić takie rozwiązanie również do modelowego – hipotetycznego dworu obronnego, gdzie popularne stawy stanowią jeden z elementów obrony całego zespołu umocnień na równi z wypełnioną wodą fosą. W ten sposób reprezentatywność i funkcja rekreacyjna tworzy spójną całość z obwarowaniami. Trudno powiedzieć na ile realne jest takie rozumowanie, ponieważ niewiele wiemy o dworach obronnych – zostańmy więc w krainie marzeń i potraktujmy nasze rozważanie jako romantyczną wycieczkę do zaginionej krainy Rzeczpospolitej Szlacheckiej.

Rysunek 24. Wizja artystyczna Bramy Węgierskiej Zamku w Baligrodzie. Rysował wg opisu z wyobraźni M. Gransicki 2019 r.
Obraz dworu jaki tworzy się z powyższych rozważań przedstawia szlachecką siedzibę jako wielofunkcyjny ośrodek organizujący porządek życia na wsi. Pojawiały się wzmianki o tym, że dzieci wiejskie chodziły do dworu do szkoły, a ochmistrzyni dworu udzielała pomocy medycznej zasobami komory zielarskiej. Można porównać w takim przypadku dwór do dzisiejszego samorządu, organizacji współczesnego państwowego szkolnictwa, służby zdrowia zarządu sołectwa czy gminy. Czym różni się dawny system od nowego? Być może tym, że dziś oficjalnie możemy krytykować władze lokalne, które funkcjonują okresowo od wyborów do wyborów. Dawniej być może za to samo groziły baty. Dzisiejsza społeczność wybiera lepiej lub gorzej i może mieć pretensje do samej siebie za efekty złego wyboru – dawniej rządy we wsi przechodziły z rąk do rąk, a mieszkańcy sioła mogli być razem z całym majątkiem odsprzedani w obce ręce. Znamy opinie szlachty o tym jak żyła stara wieś – do szlachty należało słowo pisane, a co z drugą stroną barykady. Czy kmiecie opowiadali o swoim życiu? Jak wielu z nich znało pismo? Jak wielu potrafiło wypowiadać swoje emocje, nie mając szkolnej edukacji wykraczającej poza praktyczne umiejętności potrzebne na wsi. Świat nie był sprawiedliwy, ale może był nawet lepiej uporządkowany niż dzisiejszy. Często krytykuje się kulturę szlachecką jako źródło nieszczęść i wyzysku ludu. Dziś krytykuje się polityków lokalnych, krajowych i światowych, niegdyś niezadowolenie ludu prowadziło do chłopskich powstań i krwawych rozruchów. Równowaga była bardzo chwiejna, bo nie tylko na Rusi dochodziło do chłopskich rezurekcji[20] i nie tylko XVII wiek był tak tragiczny, bunty kmiece zdarzały się już znacznie wcześniej, choć jednak zazwyczaj na terenach Polski wschodniej i południowej[21]. Spotkałem się z prywatną opinią, że na terenie województwa Ruskiego w górach Karpat, ludność rządziła się swoimi prawami i posługując się prawem wołoskim nie chciała podporządkować swoich zwyczajów prawu polskiemu i królewskiemu. W przeciwieństwie do innych regionów, rolnictwo w „ruskich” górach nie było tak intratne, a gospodarka sama w sobie była o wiele bardziej skomplikowana i wymagająca. Mam wrażenie – po lekturze opisów Bieszczadów Fredry i Pola z końca XIX wieku – że tutejsza szlachta żyła bliżej kmieci niż gdzie indziej, a może nawet w wysokich górach żyła razem z nią na równych – partnerskich prawach. Może warto byłoby przeanalizować i przebadać zjawisko występowania w górach grup nazywanych Tołhajami i Smolarzami? Kim tak naprawdę byli? Może to właśnie oni rządzili górami, a nie królewscy urzędnicy!? Moim osobistym zdaniem jest to, że górska kraina Województwa Ruskiego od wieków była czymś specyficznym, trudnym, indywidualnym i niezależnym dlatego tak bardzo różnym od reszty Korony i Litwy, może najbardziej była zbliżona do bagiennego Polesia, gdzie administracja szlachecka miała równie „daleko”!
Natura kojarzy się z przyrodą, ale myślę, że warto poruszyć jednak naturę Człowieka jako takiego i naturę naszego Narodu, zbudowana na wielowiekowej tradycji, tu nie można pominąć kultury ukształtowanej przez demokrację szlachecką, która chyba na naszych terenach miała inne oblicze. Odwołam się tu do prywatnych wspomnień z dzieciństwa.
Dla mnie osobiście dwór będzie kojarzył się z opowieścią jaką snuła moja Babcia, która we dowrze miała okazję pracować przed II Wojną Światową i bynajmniej nie kojarzy tego okresu z „wyciskaniem cytryny”, ale z miejscem, gdzie nauczyła się czytać, pisać i zawodowo gotować. Mój Dziadek dzięki mecenatowi Hrabiego Hłaski zdobył wykształcenie inżynieryjne i pracę w laboratorium Rafinerii Nafty Jedlicze. Z opowieści nieżyjącego już od dobrych 20 lat Mieszkańca wsi Polanka – obecnej dzielnicy miasta Krosna – wynika, że Rodzina Trzecieskich była traktowana nie jako ciemiężyciele, ale dobrzy zarządcy i opiekunowie niewielkiej osady pod królewskim miastem Krosnem, o tradycji sięgającej 600 lat. Byli jednym z wielu rodów szlacheckich, w których posiadaniu była Polanka – moja rodzinna miejscowość. Może na Podkarpaciu Rzeczpospolita Szlachecka miała inne oblicze niż na nizinach?
Posumowanie
Złoty Wiek Rzeczpospolitej kojarzy się z dostatnią i tolerancyjną Polską, gdzie wielu znajdowało spokój i warunki do rozwoju. Kwitnące Państwo, którego kultura rzutowała na gospodarkę i zwyczaje ościennych Państw. Gdzie również architektura miała swój czas na rozkwit i zdefiniowanie swojego własnego charakteru – jak już wspomniano na wstępie pojawił się polski styl renesansowy, który widoczny jest z całą pewnością w wystroju pałaców i zamków, miejskich kamienic, ale chyba też wykształtował dojrzały obraz polskiego dworu i jego form, zniekształconych i zdeformowanych w okresie upadku nie tylko rozbiorowego. Tradycja przetrwała, pozostał sentyment, a może nawet tęsknota do „starych dobrych czasów”. Wieś sprzed wieków już do nas nie powróci i jak mawiał Św. Jan Paweł II: „to przemijanie ma sens”! Jak się zdaje, wieś zmienia się najbardziej z grupy tematycznej niniejszego artykułu: dworów i pałaców, miast większych lub zgoła całkiem małych i podgórskich siół. Dziś możemy dzięki platformie LIDAR powędrować w czasie i przestrzeni do okresu, gdy dwory miały nieokreślone, ale czytelne – jak się zdaje – umocnienia. Ot choćby do starych, dobrych Łęk Dukielskich, gdzie wokół domniemanego, nawet śladowo nieistniejącego dworu istniała obwodowa forma niby wałów, parkanu lub czegoś innego. Przy okazji analizy tego co się działo w Łękach ze zdumieniem zauważyłem domniemane miasto warowne u podnóża zachowanego do dziś grodziska w nieodległy od Łęk Wietrznie. Historyczne puzzle w taki sposób zdaje się układać w zupełnie nowy obraz. Badania nad kulturą szlachecką zostawię Specjalistom w tej dziedzinie, a ja sam będę nurkował w odmętach historii budownictwa w poszukiwaniu zaginionej architektury polskiej i tej bliższej memu sercu – karpackiej! Zapraszam więc do wędrówki w czasie i przestrzeni, do tradycyjnej polskiej wsi pełnej gwaru ptactwa, zwierzyny i śpiewu włościan, którego na pewno nie brakowało w obliczu braku radiofonii i telewizji! Nie rezygnujcie jednak ze skarbu internetowych narzędzi – bez nich nie byłoby moich przemyśleń i odręcznych obrazków.

Rysunek 25. Izba celna w Dukli w XVII wieku. Rysował z wyobraźni na podstawie badań wykopaliskowych M. Gransicki 2017 r.
Jam jest dwór polski i karpacki
Jaki byłem? Wielu o mnie pisało, ot choćby w woluminie „Krótka nauka budownicza dworów, pałaców i zamków podług nieba zwyczaju polskiego” i to tuż po wielkiej szwedzkiej zawierusze w połowie XVII wieku. Cierpiałem katusze w czasie XVIII wiecznego mroku dziejów pełnych niepokoi i zatargów. Przetrwałem aż do dwudziestego wieku, gdy po drugiej wojennej katastrofie pojawiła się nienawiść do wszystkiego co szlacheckie, do tradycji, która ukształtowała wizerunek polskiej wsi. Czy byłem taki zły, by niszczyć wszystko co ze mną związane, dzielić moje ziemie na skromne skrawki gruntu. Zasłaniać mnie blokami i współczesnymi bezdusznymi kamienicami. Pozostawiać na pastwę okrutnego czasu, zaniedbywać i ograbiać ze wszystkiego co piękne. Odszedłem i mało już ze mnie zostało, ale ja potrafię się odrodzić jak Feniks z popiołów i mogę Was gościć na nowo w swoich progach, bo los się odwrócił i znowu mnie chcecie. Ale ja nie jestem domkiem z kolumienkami, nie jestem samotny, lubię towarzystwo i gwar, lubię życie, które toczy się wokół mnie! Jestem Waszym domem ukochanym, jestem piękny i wygodny, ozdobiony marzeniami o elegancji i dostojeństwie. Jam jest dwór polski i nic tego nie zmieni!
Dr inż. arch. Marek Gransicki
[1] W okresie od 1527 do 1604 roku wydrukowano wzorniki stylistyczne Floresa i Hansa Vredemana van Vries – źródło: Architektura renesansu w Polsce – Wikipedia, wolna encyklopedia, dostęp M. Gransicki 2023 r.
[2] Przy drodze z Nowego Żmigrodu do Kotani i dalej na Krępną istnieje zabytkowa karczma przejazdowa z XIX wieku, będąca niemal kopią nieistniejącego budynku w Jaśliskach.
[3] Galizien und Lodomerien (1779–1783) – Pierwszy przegląd wojskowy | Arcanum Mapy, na mapie z końca XVIII wieku prezentuje się rozbudowany folwark wieloobiektowy, problem tylko w tym, że dziś nie ma po nim śladu i być może jest to pomyłka w druku odnosząca się do zupełnie innej lokalizacji. Trudno powiedzieć!
[4] Strona internetowa: www.arcanum.com/en/
[5] Galizien und Lodomerien (1779–1783) – Pierwszy przegląd wojskowy | Arcanum Mapy
[6] Istnieją również inwentarze opisowe o formie zbliżonej do wspomnianej ‘Lustracji Sierakowskiego” sięgające XVII wieku, a nawet wcześniejsze, jednak ze względu na wyłącznie pisemną formę mniej obrazotwórcze.
[7] Z gawędy przewodnika beskidzkiego Romana Frodymy
[8] Andrzej Wyczański „Wieś polskiego odrodzenia” Książka i Wiedza 1969
[9] W innej wersji miał go nabyć metodą zamiany lub kupna, do prawdy historycznej już pewnie nie dotrzemy i wątpliwości na zawsze pozostaną.
[10] Źródło: Klucz Kobylański – Wikipedia, wolna encyklopedia
[11] Sadki stanowią wyjątek od reguły i stanowią oddzielną przynależność klucza, oddalone od spójnej grupy przez tereny Nienaszowa i Grabaniny.
[12] Centrum Klucza Kobylańskiego były co jest naturalne Kobylany i istnieją wzmianki o dworze Janusza Suchegowilka w tej miejscowości, który z dużą prawdopodobnością nie był zlokalizowany w miejscu obecnego.
[13] W tej materii potrzebne są dogłębne badania, na które nie było czasu w trakcie opracowywania bieżącego opracowania.
[14] Drzeworyt publikowany w czasopiśmie „Kłosy” w 1868 roku, ze zbiorów Archiwum Ikonograficznego.
[15] W miejscowości Myczkowce przetrwała murowana piwnica domniemanego spichlerza o rozpiętości konstrukcyjnej sklepienia przekraczającej 7 m i długości ponad 30 m, na której nadbudowana była kolejna murowana kondygnacja z widocznymi w ścianach otworami po otaczającym budynek przynajmniej z trzech stron otwartym podcieniu. Takie budynki przetrwały w wielu miejscach Polski.
[16] Rządcówka popularna w późniejszych założeniach dworskich.
[17] Kaplica w Krościenku nie istnieje w przeciwieństwie do zlokalizowanej przy drodze nr 19 kaplicy w Dukli splądrowanej podczas II Wojny Światowej.
[18] Jeden z ciekawszych opisów zabudowań dworskich jest umieszczony na tej stronie: 33. PIÓRKÓW. Dwór | Dawne Kieleckie
[19] Galizien und Lodomerien (1779–1783) – Pierwszy przegląd wojskowy | Arcanum Mapy
[20] Przykładem może być tzw. Powstanie Kostki Napierskiego na Podhalu w 1651 roku.
[21] W XV wieku na południowych kresach wybuchło powstanie Muchy, które rozniosło ogień zamieszek z pogranicza polsko-mołdawskiego, aż pod Lwów, gdzie w bitwie pod Rohatynem w 1490 r. zostało stłumione, a sam Mucha trafił do więzienia w Krakowie dwa lata później. Wikipedia informuje, że Mucha zmarł w Krakowie, a nie, że został stracony.